sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział 3 ,,Wiecie, jak trudno jest znaleźć stałe szczęście?" #L


 -Słyszy mnie pani? - pytał się doktor. - Halo, czy mnie pani słyszy?
-Tak, tak, gdzie jestem? - odpowiedziała drżącym głosem Mechi.
-Jest pani na sali segregacji w szpitalu. - odpowiedział doktor.
-Co mi się stało?
-Zemdlała pani.
Nagle ciocię coś olśniło. Przypomniała jej się krótka scena. Jak jej siostra trzaska drzwiami. Pamiętała kłótnię. Potem już nic. Kompletnie nic.
-Jest ze mną coś poważniejszego, doktorze?
-Nie, nic takiego.
Ciocia zerwała się z łóżka. 
-Chwila, gdzie pani się wybiera?
-Martina! Lili! - krzyczała ciocia po całej sali.
Ale najpierw opiszmy salę. Sala była strasznie smutna - moim zdaniem, choć niektórzy mówili, że wprost rozpiera tam energia. Moim zdaniem w każdym szpitalu, na każdej sali pachnie smutkiem i śmiercią. Tak, niestety śmiercią. Ta sala była cała biała i miała kilka zielonych inicjałów. Tymi inicjałami były prześcieradła, przykrycia, półki i drzwi. Sala była wielka. No, nie strasznie wielka, ale większa niż taka, jaką pokazują często w serialach.
-Pani córki...
-To nie moje córki. To córki mojej siostry. Ja się nimi opiekuję.
-Dobrze. Dziewczynki są w poczekalni. Przywiozła je jedna pani. Przedstawiła się Lodovica Comello. To pani siostra?
-Lodovica...
Tu głos Mercedes zadrżał. Blondynka o kasztanowych oczach ponownie zemdlała. Obudziła się jednak dwa razy szybciej niż poprzednio. Leżała na sali obserwacyjnej, tym razem. Nagle do sali wbiegły dziewczynki. Lodovica nie mogła. Nie potrafiła. Zabrakło jej odwagi.
-Ciociu! - krzyknęłam.
Była blada. Zapytałam, co jej się stało, w końcu my byłyśmy w szkole. Z jej ust jednak wydobyło się jedno słowo, jedno imię. Imię mamy. Lodovica. 
-Mama jest w poczekalni. - powiedziała Tini.
-Zawołajcie ją... - wydobyła z siebie ledwo ciocia.

                                                                   ***
I w tym momencie przypomniała mi się jedna książka. Była o bohaterce, która miała na imię... Chyba Jessy. Nie wiem. Zapomniałam. Czytam za dużo książek. Jej tytuł, jej tytuł... A, no tak! Trudno znaleźć stałe szczęście. To był ten tytuł. Książka ta była o dziewczynce, która była sierotą. Szukała szczęścia. Trudno jej było znieść samotność. W jednej rodzinie była najdłużej półtora roku. Potem ją oddawali. A dlaczego? Bo była inna. Ale końcówka tej książki brzmi tak:

,, -Gdzie moja matka?
   -Jessy, co ty bredzisz, ona od tylu lat nie żyje!
   -Zawołajcie ją... "

Książka ta zakończyła się smutno. Mianowicie, niestety śmiercią. Mam 10 lat, a czytam takie książki... Mam 10 lat, a już tyle wiem o życiu... Ale wróćmy na salę obserwacyjną.

                                                                 ***
Ciocia leżała czekając na mamę.
-Dziewczyny, ja... nie mogę. - popłakała się mama.
-Musisz...
-Nie mogę. Nie potrafię. Przepraszam.. - uciekła mama.
Dorosła? Niezupełnie...
_______________________________________________________
Tak wiem, ten rozdział jest smutny, ale w każdej książce (czy to internetowej, czy też nie) musi być smutny rozdział. Zmartwię Was, będzie więcej takich rozdziałów :( Jak pewnie zauważyliście narratorem w tym rozdziale jest Lili. Tytuł wzoruje się na "wymyślonej" książce Lili.
Czytajcie dalej :* XOXO :) Buźka :)


Dla niewiedzących :D - XOXO znaczy uściski, całuski, czy jakoś tak ☺

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz