piątek, 28 lutego 2014

Rozdział 1 ,,Życia nie pokolorował Disney" #M


 Kiedy wróciłam do domu ciocia czekała przy drzwiach. Zanim weszłam do domu co chwilę patrzyła na zegarek. Nie domyślała się, że wyszłam tylko na chwilę, myślała, że uciekłam. Poza tym nic nie mówiąc..

-Gdzie ty byłaś!? - spytała mnie ciocia Mercedes.
-Ciociu Mechi..
-Oj! Nie Mechi! Mercedes! Albo mów do mnie tylko ciociu! - krzyknęła na mnie "ciocia".
-No bo, ciociu, poszłam do Jorga.
-Aha, a w jakiej sprawie? - ciocia coraz bardziej zdenerwowana tupała mocno nogą.
-Bo ciociu Mechi, Tini poszła po to.. - nie dokończyła Lili (w sumie dobrze, bo nie chciałam mówić cioci, że poszłam w sprawie jakiegoś durnego liścika - tak by to ujęła ciocia).
-Nie z tobą rozmawiam! - krzyknęła ciocia na Lili.
-No, poszłam, bo.. wzięłam przez przypadek jego książkę od biologii..
-No? I co z tym związanego?! - zapytała znów ciocia.
-No, to że musiał odrobić pracę domową.
-Nie mógł po południu jej zabrać?
-No, nie koniecznie. Bo po południu jedzie do babci na obiad. Jego babcia ma dziś.. urodziny.. - wahałam się co powiedzieć.
-Dobra, jesteś usprawiedliwiona!
Lili w nieodpowiednim momencie się wtrąciła:
-Mogę teraz coś powiedzieć? - zapytała Lili
,,Niee.. proszę".. - pomyślałam.
-Tak, kochanie. - powiedziała ciocia.
,,Mam przechlapane!" - mówiłam sobie.
-No, bo Martina tak naprawdę poszła do Jorga, bo..
-Zamknij się, Lili! - wrzasnęłam.
-Tini, co to za wykroczenie?! Nie krzyczy się na siostrę!
Wtedy wiedziałam że mam bardziej przechlapane, niż wtedy, kiedy Lili by na mnie naskarżyła.
-Idź do pokoju! Kończymy tę rozmowę! - krzyknęła ciocia Mechi i zasunęła drzwi od kuchni.
Lili zaczęła chichotać.
-Z czego się śmiejesz? - przycapnęłam na krześle w kuchni.
-Z niczego.. - chichotała dalej.
-Jak to z niczego? Z czegoś musisz! Z tego, że mi się dostało? - zapytałam.
Lili wybuchnęła śmiechem i pobiegła do pokoju po drodze mówiąc cioci, że nie może przestać się śmiać.
Wtedy wiedziałam, że na nikogo nie mogę już liczyć. Nikogo poza Jorgem. Ale do niego nie mogłam iść.
-Zaraz, przecież mogę do niego zadzwonić.. - szepnęłam.
Uciekałam do swojego pokoju tak, aby ciocia mnie nie usłyszała. Udało się!
Wybrałam numer na telefonie, już miałam dzwonić, nagle dzwoni do mnie... Brad.
-Tak? Słucham?
-Cześć, jak dzisiejszy poranek? - zapytał się Brad.
-No.. dobrze.. Ale, skąd ty masz mój numer? - spytałam.
-Mam swoje sposoby. - odpowiedział Brad. - co porabiasz?
-Miałam dzwonić do Jorga. - wolałam być szczera.
-Ahh.. No tak, Jorge. Nie wiem czy ci to powiedzieć. - Brad był rozkojarzony.
-Co? Mów!
-Bo Jorge zadzwonił do mnie, że mogę sobie Ciebie wziąść, bo on, jakby nie chce, już z Tobą być..
-Jak to? Ale czemu? Jeszcze dzisiaj rano u niego byłam! Podrzucił mi liścik. Nalepił na pamiętnik! Poszłam do niego!
Tutaj tą część rozmowy podsłuchała ciocia.
-Oddaj mi telefon! - wrzasnęła ciocia.
-Poczekaj.. - szepnęłam do Brada.
-Oddaj mi telefon, komputer i tablet. Oddawaj! - krzyknęła na mnie Mechi.
-Ale ciociu!
-Ala to takie żeńskie imię. Oddaj!
-Czemu musisz niszczyć mi życie! Mam ważną sprawę!
-Ważniejszą od powiedzenia mi prawdy?! Martina!
-Jakiej prawdy? - zapytałam, choć wiedziałam o co chodzi..
-O liście! Czemu mi nie powiedziałaś?
-Bo byś była zdenerwowana! - odkrzyknęłam.
-Teraz też jestem! Kłamstwa mają krótkie nóżki kochana!
-Proszę cię, jedno, maleńkie kłamstewko a ty już w krzyk!
-Skąd mogę wiedzieć że więcej razy mnie nie okłamywałaś? - zapytała ciocia.
-Bo nie okłamywałam! - zaczęły mi się kręcić łzy w oczach.
-Skąd mogę mieć taką pewność? Nie możesz się już spotykać z przyjaciółmi! Jorge też się liczy!
-Wyjdź! - krzyknęłam na ciocię.
-Dobrze.
Pierwsza łza poleciała tak szybko, jak kropla deszczu z chmur. Pierwszy raz krzyknęłam tak mocno na ciocię, że widziałam zawiedzenie na jej twarzy. Nie chciałam okłamać Mercedes. Samo jakoś tak wyszło. Teraz nie wiem o co chodzi z Jorgem. Życie jest trudniejsze, jak się kłamie. W tym momencie się o tym przekonałam. Ale co ja miałam zrobić? Próbowałam się wymknąć. Ale się powstrzymałam. Patrzyłam przez okno, czy nie ma Jorga, ale na darmo. 
___________________________________________________

Na dzisiaj to tyle ;) O co chodzi z Jorgem ? Dowiedzcie się w dalszych rozdziałach! ♥

czwartek, 27 lutego 2014

Prolog ♥ #M

3 maj, 2014r.

 Był ciepły, słoneczny, majowy poranek w Buenos Aires. Złota kula ogrzewała każdego Argentyńczyka. Dzień był jednym z piękniejszych w tym roku. Na dworzu było słychać krzyczące dzieciaki. Ledwie wstałam, usłyszałam jak ktoś woła do okna mojego pokoju: ,,Martina! Wyjdziesz! Taki ładny dzień, nie marnuj go! Chodźmy do parku!" itp.
Ja jednak na to nie reagowałam, tylko chciałam zacząć zapisywać w pamiętniku początek swojego dnia. Już się zaczął pięknie, ciekawe jak się skończy. Albo nie! Nie, niech ten dzień się nie kończy, niech trwa wiecznie!
Była to niedziela, więc każdy w domu jeszcze spał. Tylko ja miałam zwyczaj "rannego ptaszka". No, czasem nie ;)
Zaczęłam szturchać ręką wszystko, co stoi na biurku, poszukując "po omacku" pamiętnika. Jednak nigdzie nie mogłam go znaleźć! Oczywiście, z niechętą, wstałam by go poszukać. Nie było go nigdzie. W garderobie - nie, w szufladzie - nie, w torbie - nie! Szukałam wszędzie. W końcu przypomniało mi się, że wczoraj pisałam w nim w kuchni i może tam go zostawiłam..

Wbiegłam do kuchni, szukałam. Znalazłam! Tak, leżał obok piekarnika za pudełkiem na ciastka. Na nim była naklejona karteczka:

                                               ,,Jeśli przeczytam, stracę Twoje zaufanie,
                                                            Jeśli nie, pogrążę się"


-Czemu się pogrąży? - szepnęłam. - Jooorge! - tym razem krzyknęłam.
Nagle podeszła do mnie Lili i mnie szturchnęła.
-Co ci? - zapytała się mnie Lili.
-Był tu dzisiaj Jorge? - spytałam się Lili.
Ona westchnęła. 
-Nie, nie było go tu. Był tu B.. B.. B..? Podpowiesz?
-Brad?!
-Nie! Broduey! Właśnie!
-Broudwey? A co on chciał?
W tej samej chwili przypomniało mi się że Broudwey był jednym z lepszych kumpli Jorga. Zabrałam ze sobą pamiętnik, kartkę włożyłam do niego, ubrałam się i wyszłam. Tak, do Jorga.
*Pukanie*
-Dzień dobry, Martinuś! Wejdź proszę!
Mama Jorga była bardzo ciepłą, a jakże miłą kobietą. Powiedziała mi, że Jorge jest na górze, i że gra na gitarze. Poczęstowała mnie ciastem, które przed chwilką upiekła i zaprowadziła mnie do jego pokoju.
Jorge grał jakąś piękną melodię.
-Co to za melodia? - zapytałam.
-Melodia dla Ciebie. - szepnął Jorge.
Zaczął śpiewać.

,,Quiero mirarte
 Quiero sonarte
 Vivir contigo cada instante
 Quiero abrazarte
 Quiero besarte
 Quiero tenerte junto a mi
 Pues amor es lo que siento.
 Eres todo para mi."

-Jakie to śliczne, Jorge! - uśmiechnęłam się.
Czułam, że pojawiają mi się na twarzy rumieńce..
-Może nagrodzisz mnie czymś? - zapytał słodko Jorge.
Byliśmy ze sobą bardzo blisko, tak blisko, że jakbym otworzyła usta on zobaczył by moje gardło :)
-Ależ! Przypomniało mi się po co przyszłam! - krzyknęłam, gdy mieliśmy się już pocałować.
Jorge trochę z zawiedzioną miną skulił się, odłożył gitarę, i wzdychając powiedział:
-Po co?
-To ty zleciłeś Broudwey'owi nalepić tą karteczkę? Jest ona w Twoim imieniu? No bo chyba nie w Broudweya, co?
-Zadajesz za dużo pytań na raz, Tini! 
-Ale odpowiedz!
-Tak, to ja.
-Po co chcesz czytać mój pamiętnik? - zapytała zawodzącym głosem Martina.
-No, nie wiem. Padło na umysł i zostało. Nie chcący.
-Nie chcący? Jorge! Przecież mój pamiętnik to moja prywatność! Nie możesz tego czytać!
-Wiem, i nie chcę przeczytać. Kocham cię, Tini.
I tu znów mieliśmy się pocałować, gdy nagle zadzwonił mój telefon.
,,Co znowu?!" - pomyślałam.
-Martina! Wracaj szybko do domu! Ciocia się martwi! Pójdziesz do Jorga kiedy indziej! - krzyknęła przez telefon Lili.
-Dobrze, już wracam.

______________________________________

Na tym kończy się nasz prolog. Zdecydowałam się na Jortini, bo wahałam się, czy nie wybrać Leonettę. Ale jak napisałam, że bohaterką jest Tini, wybrałam Jortini ♥

                        ,,Miłość wybaczy ci wszystko!"


Zaciekawiło cię? Czytaj dalej!











Witajcie!

Znaleźliście się na moim 5 blogu (w tym 2 o Violetcie). Będę tu zapisywała opowiadania :) One są wymślone przeze mnie. Z nikąd ich nie ściągnęłam. Za chwilkę pojawi się prolog, ale najpierw trochę opowiem Wam o całej "Blogowej książce" w której narratorem jest Martina, a czasem Lili. Do każdego rozdziału jest dopisane #M lub #L . Dzięki temu rozpoznacie, kto w danym rozdziale jest narratorem :)

Najpierw trochę o bohaterach.

1. Mechi - ciotka Lili i Martiny, która za wszelką cenę chce, by wszystko na co czeka się udało. Czasem jednak nie wie, jak wielka jest ta cena. Otarła się o śmierć biegnąc za Lodo. Lodo to jej siostra rodzona. Gdyby nie Mechi, opowiadanie skończyło by się tragicznie na 3 rozdziale. Wszystko w nim będzie :)

2. Lili - córka Lodovici. Pogodna, sympatyczna i entuzjastyczna 10-latka, która na każdej twarzy zostawia po sobie ślad - uśmiech. Dobrze się uczy, jednak jej wymagania co do nauki są wielkie. Wszystkiego musi się nauczyć tak dobrze, żeby się ani razu nie zająknęła. Nawet jeśli trzeba by było wyrecytować 500 stronicową książkę. Poza tym nigdy się nie poddaje.

3. Martina - nastoletnia, druga córka Lodo. Ma 16 lat. Jej uśmiech często jest udawany. Ma jedną najlepszą przyjaciółkę - swoją siostrę, Lili. Poza tym uwielbia spędzać czas z Cande! I ze swoją ciocią, Mechi. Martina zakochała się w 2 chłopakach. Jeden docenia jej względy, a drugi nie wie o jej istnieniu. Co zrobi Martina żeby przypodobać się Bradzie? A może zostanie u boku Jorga, który docenia jej zalety i który będzie walczył o ich miłość?
4. Lodo - mama Martiny i Lili. Jest stewardessą, i rzadko jest w ich rodzinnym mieście - Buenos Aires. Kocha swoje córki, bardziej niż cokolwiek, ale przez to że podróżuje zostawiła je u swojej siostry, Mechi.

5. Ruggero - chłopak Mechi. Zamierzają się pobrać, ale nie wiedzą jak się do tego zabrać. Poza kilkoma rozdziałami rzadko pojawia się w opowiadaniu.

6. Xabani - ojciec Lili i Martiny. Odszedł od nich gdy Lili nie było jeszcze na świecie. Dzieci niestety nie mają kontaktu z ojcem. Może kiedyś go odnajdą?

To chyba tyle :)
Czas wydarzeń będę zapisywała w poście :) Np.

Rozdział 1
3 maj, 2014 rok

Był ciepły, słoneczny, majowy dzień [...]

To tak naprawdę będzie w prologu :)
Ah! No tak! Przegapiłam najważniejsze! Całą rodzinę łączy muzyka. Każdy uwielbia śpiewać! Ale kto i jak śpiewa dowiecie się w dalszym ciągu. Cześć ;)